W kontakcie ze sobą

Uważność na siebie

O tym, dlaczego świadomość własnych emocji i refleksja nad wartościami są kluczowe na każdym etapie ścieżki zawodowej, opowiada Artur Rzepecki, ekspert rozwoju 
osobistego.

Agnieszka Gruszczyńska: Jak być uważnym na swoje potrzeby w sferze zawodowej, żeby zaobserwować, czego w danym momencie najbardziej potrzebujemy?


Artur Rzepecki: Być w kontakcie ze sobą i ze swoimi uczuciami i emocjami. Być w kontakcie, czyli słyszeć siebie, dopuszczać coś więcej niż tylko automatyczne reakcje na przetrwanie. Mieć refleksję nad tym, co robię. Bez takiej świadomości, co ja teraz przeżywam, jak ja się z tym mam, która jest w miarę bieżąco utrzymywana, jesteśmy skazani na automatyczne reakcje na to, co pojawia się z otoczenia. Trudno powiedzieć, że możemy w jakiś sposób dojrzale reagować, jeśli nie mamy kontaktu „tu i teraz” ze swoimi przeżyciami i emocjami.

Zawsze warto pracować w zgodzie ze swoimi wartościami. Na drodze zawodowej czekają nas jednak kompromisy na rzecz wymagań i oczekiwań oraz zmiany w priorytetach. Akceptacja tego faktu jest pomocna?
To jest fundamentalne, ale pod warunkiem, że traktujemy nasze życie jako proces. Zawiera on w sobie to, że się rozwijamy, zmieniamy. Może „tu i teraz” pewne rzeczy są wspaniałe albo trudne, ale zawsze jest to element większej podróży. Musimy zakładać, że czasem trudno wprost odpowiedzieć, czy to, co dzisiaj się dzieje, jest samo w sobie dobre, czy złe dla nas. Często dopiero czas pokazuje, czym to było. Możemy pewne sytuacje zawodowe przeżywać mocniej czy znosić je lepiej. Pewnie w dużym stopniu zależy to od poziomu naszej dojrzałości do spotykania się z różnymi sytuacjami w życiu. Ta głębia przeżyć może być czasami łatwiejsza czy trudniejsza, może być więcej szczęścia albo trudu. Dużo zależy od tego, czy potrafimy osadzić to, że to jest jednak część większej całości – procesu, podróży. Interpretacja doświadczeń zawodowych będzie w dużym stopniu pochodną tego, na jakim poziomie rozwoju jesteśmy dzisiaj. Jak dalece potrafimy dostrzegać, że jeśli sytuacja jest trudna, niesie w sobie również pewien potencjał do rozwoju. Albo – jeśli wydaje nam się, że właśnie złapaliśmy Pana Boga za nogi – to też miejmy świadomość, że ta chwila jest na swój sposób ulotna. Warto pamiętać, że my nie jesteśmy jedni raz na całe życie, tylko ewoluujemy, rozwijamy się. To, co myślimy dzisiaj o sobie, a co będziemy myśleć o sobie za dziesięć lat, to mogą być różne kwestie.

Jak w takim razie praktycznie i na co dzień utrzymywać świadomy kontakt ze sobą i nawigować tym samym siebie na dojrzałą świadomość zawodową? 


Po pierwsze, dobrze zacząć dzień… Umieć poświęcić sobie kilka minut, żeby się ze sobą spotkać. To może być kilka oddechów, wyjście na spacer, patrzenie w dal, posłuchanie muzyki, która dobrze nastraja, ale na pewno unikać rozpoczynania dnia od sprawdzenia, co w mediach i poczcie. Dać sobie czas na wejście w dzień. Wiem, że jeśli się ma małe dzieci, to karkołomne zadanie, ale może da się choć co drugi dzień na zmianę z partnerem? Drugą dobrą praktyką jest podsumowanie mijającego tygodnia – zamykanie go rekapitulacją tego, jaki był. Często pracując z klientami, zachęcam do rezerwowania sobie w piątek, bliżej końca dnia, ale nie na sam koniec dnia, czasu na przejście przez zestaw pytań, które w tym podsumowaniu pomagają. Sprawdzić, jak dalece w tym tygodniu przybliżyłem się do tego, na czym mi zależy, co sprawiło mi radość, co przeżyłem głęboko, co było trudne, co mogłem zrobić inaczej, co zaniedbałem, czego było dużo, co sprawiło mi frajdę i chciałbym kontynuować w przyszłym tygodniu. Warto zapisać sobie główne refleksje, bo często zapominamy w takim natłoku spraw szybkiego świata. Praktyka tygodniowe­go podsumowywania daje też podstawę, żeby na przykład raz na kwartał wyłączyć dla siebie jeden dzień. Tylko dla siebie. Na ten dzień nie planuję specjalnych zadań. Ma to być czas poświęcony sobie samemu, z naciskiem na to, żeby się ponudzić. Żeby w tym dniu nie było za dużo „trzeba” i ani jednego „muszę”, a wręcz żeby tam było maksimum czasu na nic. Nuda jest bowiem potrzebna do tego, żeby pojawiły się refleksje, inspiracje. Przytoczę słowa Waltera Benjamina: „Nuda jest jak wyśniony ptak, który wysiaduje jajo doświadczenia”. Ta sentencja jest dla mnie poruszająca, zawiera w sobie myśl, że w ciągłym pędzie, natłoku spraw i przebodźcowaniu trudno o pojawianie się odkrywczych myśli czy refleksji. Bo cały czas próbujemy odpowiedzieć na pytanie, rozwiązać zadania albo coś rozstrzygnąć, a stan nudy i „nicnierobienia” jest w dzisiejszych czasach luksusem, a jednocześnie podstawową potrzebą zagonionego umysłu. I raz na kwartał taki dzień dla siebie, pełen nudy jest jedną z tych praktyk, w których możemy spotkać siebie i dotrzeć do tego, co się z nami dzieje.

Jak mówić o sobie i o swoich życiowych doświadczeniach zawodo­wych, żeby wpływało to wzma­­cniająco na sposób, w jaki siebie postrzegamy? 


Uważam, że najważ­niej­­­­­szą rzeczą jest urealnia­nie i obiektywizacja. Unikanie wszelkiego rodzaju skrajnego, przesadnego k...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI