Męski głos. Wyruszyć na spotkanie ze sobą

O tym, jak cierpią i czego potrzebują mężczyźni w kryzysie, opowiada Piotr Koremba, psychoterapeuta integratywny, twórca warsztatów „Wymiary Istnienia” oraz „Spotkania ­Mężczyzn”.

Uważność na siebie

Umiejętność dostrzegania i uważna obserwacja pojawiających się emocji, myśli i impulsów pomaga w zobaczeniu tego, kim jesteśmy. Nauczenie się słyszenia i rozumienia siebie jest niezbędne w trakcie budowania własnej dojrzałości, akceptacji tego, kim jesteśmy i odpuszczeniu realizowania niekorzystnych oczekiwań rodzinnych, społecznych i własnych. To proces potrzebny każdemu mężczyźnie, w którym trening uważności potrafi mieć cenny wkład.

Agnieszka Gruszczyńska: Powiesz, co dzisiaj może oznaczać męski głos? Czy mężczyźnie szczególnie trudno jest być niedoskonałym?
Piotr Koremba:
Męskim głosem nazwałbym z jednej strony to, co mężczyźni wnoszą do świata – jest więc tutaj całe mnóstwo postaw, wartości i wytworów ich pracy,, jak również to, w jaki sposób prezentują się na zewnątrz i do jakich relacji zapraszają. Z drugiej strony męski głos to również to, co nieujawnione – część emocji, myśli, wewnętrzna narracja na temat siebie i otaczającego świata, która nie jest wypowiadana na głos. Te dwa głosy niekoniecznie są ze sobą zbieżne. Ukrywamy aspekty, których ujawnienie kojarzy nam się z niekorzystnymi konsekwencjami, lub to, co nauczyliśmy się uznawać za słabość – dla wielu mężczyzn będzie to przyznanie się do strachu, do potrzeby bliskości, do smutku, niepewności, pożądania, złości, a czasem nawet do radości czy chęci zabawy. Historycznie stereotyp „prawdziwego mężczyzny” ograniczał możliwość dopuszczania „niedoskonałości” – niewiedzy, zagubienia, strachu, smutku... Dlatego mężczyźni, którzy się z nim utożsamiają, będą mieć kłopot z dopuszczeniem do siebie tych rzeczy. Z tego względu być może statystycznie jest to trudniejsze dla mężczyzn, jednak kluczowe są nasze przekonania i definicje „niedoskonałości” oraz poziom jej akceptacji, a to zależy od środowiska i kultury, w jakiej się wychowywaliśmy i żyjemy, oraz od struktury naszej osobowości. 

Na czym polega trudność w dotarciu do siebie? Uważność na swoją sferę emocjonalną?
Aby dotrzeć do siebie, nauczyć się rozumieć i mądrze korzystać z naszej emocjonalności, musimy wykonać odpowiednią pracę nad sobą. Tymczasem żyjemy w czasach, kiedy jesteśmy zachęcani do zajmowania się raczej tym, co na zewnątrz niż wewnątrz. Na szczęście ten trend się zmienia – możliwości uczestniczenia w różnych wydarzeniach związanych z rozwojem osobistym jest mnóstwo i wiele osób jest świadomych korzyści, jakie niesie praca nad własną emocjonalnością. Niemniej niemal w każdym obszarze życia propagowane są wartości związane z efektywnością, przyjemnością, komfortem, dobrami materialnymi i natychmiastowym sukcesem: zawodowym, osobistym, a ostatnio coraz częściej (o ironio) nawet z duchowym. John Welwood, psychoterapeuta integrujący nauki Wschodu i Zachodu, stworzył pojęcie du­­chowego bypassingu, o którym pisze w książce Toward a Psychology of Awakening jako o tendencji do unikania lub do ­przedwczesnego przekraczania podstawowych ludz­­­­­kich potrzeb, uczuć i zadań rozwojowych. Zasłaniamy się duchowymi praktykami i budujemy fasadę bycia uduchowionym, przepełnionym np. miłością i współczuciem, z równoczesnym zaprzeczaniem doświadczaniu trudnych uczuć (np. złości, wstydu, zazdrości), z którymi nie nauczyliśmy się sobie radzić. Pośpiech w osiągnięciu jakiegoś z góry założonego celu we własnym rozwoju utrudni nam odkrywanie swojej emocjonalności i stopniowe dojrzewanie.

Czego potrzebujemy, żeby nawiązać ze sobą głęboką, szczerą relację?
Od wczesnych lat jesteśmy oceniani na podstawie tego, jak dobrze spełniamy oczekiwania innych: najpierw rodziców i nauczucieli, później znajomych, współpracowników, szefów i partnerów. W każdej z tych relacji stawiane są przed nami cele do osiągnięcia, co jest kluczowe dla uzyskania aprobaty. Równocześnie jesteśmy uczeni, że jesteśmy „w porządku”, jeśli inni są z nas zadowoleni. Taka sytuacja nie sprzyja zastanawianiu się nad tym, „jak ja właściwie chciałbym”, nie wspiera refleksji „jak się z tym czuję”. Obecnie widać zmiany w tych obszarach, począwszy od wychowania dzieci. Jest coraz więcej świadomych rodziców, którzy rozmawiają z dziećmi, a nie tylko je „wychowują”. Pojawiają się publikacje dla rodziców i zajęcia dla dzieci wspierające je w rozumieniu swoich emocji i dostarczające sposobów na radzenie sobie z nimi, jak treningi uważności. Coraz więcej osób zaczyna dbać o swoje dobre funkcjonowanie przez zrównoważone życie prywatne i zawodowe, dietę, ruch. Pomocna w docieraniu do siebie jest też zmiana myślenia o psychoterapii. W ciągu ostatnich dziesięciu lat coraz rzadziej słyszę, że ktoś wstydzi się przyznać do korzystania z psychoterapii. Myślę, że zaczynamy wreszcie dbać o zdrowie psychiczne. Tym samym – wracając do tego, czego potrzebujemy, żeby spotkać się ze sobą – musimy przede wszystkim zgodzić się na to, że nie jesteśmy tacy, jak byśmy sobie tego życzyli. Należy się zgodzić, że to, kim jestem jako człowiek, jest bardzo różne i rozbudowane: mamy bardzo dużo nieświadomych tendencji, potrzeb i impulsów. Wiele różnych rzeczy realizujemy nieświadomie i myślę, że otwarta głowa i otwarte serce na spotkanie się z tym, czego o sobie nie wiemy, jest bardzo ważnym elementem tego, żeby móc się spotkać ze sobą samym.

Czy za tym powinna pójść zgoda na to, że ogromne tempo życia, oczekiwania, żeby nad wszystkim mieć kontrolę i ze wszystkim zdążyć, to są zadania niemożliwe do wykonania w zgodzie ze sobą czy uważności na siebie? 
Tak. W związku z tym, że świat narzuca nam takie zadania, pojawia się w nas pomysł, żeby emocje, które są negatywne i które nie są zgodne z realizowaniem jakiegoś planu, zignorować. Kiedy ktoś przychodzi na terapię z powodu wypaleni...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI