Dojrzewanie do zmiany

Uważność na siebie

Tę opowieść zacznę od siebie. Pamiętam, że to była sobota. Maj 2021 r. Było już przed północą. Moja rodzina spała. A ja kładłam się właśnie obok męża. I pomyślałam: „O nie, znowu mi się nie udało”. Poczułam w sobie mieszankę złości i smutku. 

Trzy miesiące wcześniej zaczęłam pewną rutynę, która miała mi pomóc zbudować moje życie takie, o jakim marzyłam. W małym błękitnym notesiku zapisałam swoje cele na najbliższy rok – zawodowe i osobiste. I te cele prawie codziennie przepisywałam, aby o nich pamiętać i się do nich przybliżać. Osiąganie niektórych z nich wychodziło mi lepiej, innych słabiej. 

Był tam też taki cel, który przepisywałam w zasadzie od kilku lat, z jednego rocznego kalendarza do drugiego. I ciągle nie udało mi się go w pełni osiągnąć. 

Ten cel to był czas spędzony tylko z moim mężem.

Tego dnia znów mi się nie udało. Znowu tego czasu zabrakło. Poczułam bezsilność.

Wtedy w nocy zauważyłam, że myśli ruszyły znajomym torem, próbując poukładać wszystkie moje obowiązki tak, aby ten czas się znalazł – trójka dzieci, praca na etat w szkole, dodatkowa praca online. Poczułam w sobie opór: „O nie, ile razy już to próbowałam wcześniej poukładać – na początku entuzjazm, a potem porażka”.

I wtedy przypomniały mi się słowa, które niedawno przeczytałam:

„Jeśli chcesz zrobić coś nowego w życiu, to musisz znaleźć na to miejsce. To znaczy potrzebujesz z czegoś zrezygnować”.

„Ale z czego ja mam zrezygnować? – pomyślałam z oburzeniem. – Prawie nie oglądam telewizji, nie mam rozrywek, nie chodzę do centrów handlowych ani do kosmetyczki – większość mojej energii życiowej to moja rodzina i moje prace”.

I przyszła do mnie odpowiedź, która do tej pory w ogóle nie wchodziła w grę: zrezygnuję z etatu (od jedenastu lat pracowałam jako psycholog szkolny). Jeśli tego nie zrobię, nic się nie zmieni. Dalej będę próbowała upchnąć wszystko w dwudziestoczterogodzinny dzień i będę doświadczać rozczarowań. Nie dam rady żyć życiem, którego pragnę, jeśli nie zwolnię zasobów czasu i energii.

To było jak olśnienie. Poczułam ogromny spokój. I zasnęłam. Rano przypomniało mi się, co wymyśliłam w nocy. I ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że pomysł nadal mi się podoba. Byłam na to gotowa.

Kiedy opowiadam tę historię, nie mówię: „Podjęłam decyzję o rezygnacji z etatu”. Nie rozważałam tego wcześniej. Nie pisałam argumentów „za” i „przeciw”. A „za” byłoby więcej. Ta praca miała przecież wiele plusów. Bo, jak to powiedziała moja koleżanka pedagog szkolny, mama dwójki dzieci, również posiadająca dodatkowe zatrudnienie: „Musiałabym być głupia, żeby zrezygnować z pracy w szkole” – bezpieczeństwo zatrudnienia, pewne zarobki (szczególnie pandemia pokazała, jaki to jest luksus), dodatki, możliwość osobistej opieki nad dziećmi w wakacje, ferie i okresy świąteczne.

Wiedziałam, że kiedyś z niej zrezygnuję, ale byłam przekonana, że potrzebuję jeszcze kilku lat, aby do tej zmiany dojrzeć. Jednak ta decyzja podjęła się sama. Została podjęta przez serce. Wbrew logicznym argumentom. Serce wybrało. Bez lęku. Ze spokojem. Pomogły też słowa, które zobaczyłam na pewnej grafice w internecie:

„Im dłużej będziesz czekać na swoją przyszłość, tym będzie ona krótsza”.

A ja skończyłam już czterdzieści lat i czas zaczął mi biec coraz szybciej. To dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie muszę już dłużej czekać. 

Dlaczego opowiadam tę historię? Bo jest inspirująca. Pokazuje, że czasem decyzje podejmują się same. Ale pod warunkiem, że wiemy, czego chcemy od życia. Potrzebujemy zajrzeć do środka i znaleźć odpowiedzi na pytania:


Czym chcę wypełnić swoje życie? 
Jak chcę się czuć, jakie emocje chcę przeżywać? 
Jakie wartości chcę realizować i jakie potrzeby chcę zaspokajać?


Kiedy zadamy sobie te pytania i kiedy poznamy odpowiedzi, a potem zaczniemy sobie tę przyszłość wyobrażać, zaczynają się dziać cuda – czyli zaczynają pojawiać się szanse i okazje.

Dlatego pytającym o moją decyzję odpowiadałam, że nie odeszłam dlatego, że byłam niezadowolona z pracy. Odeszłam dlatego, że chciałam żyć inaczej. Odeszłam, bo patrzyłam w przyszłość i chciałam odzyskać niezależność w jej tworzeniu.

To jest też historia o tym, że nie trzeba nie lubić swojej pracy, żeby z niej zrezygnować. To już nie te czasy. Dziś zmieniamy prace, stanowiska, zawody, bo chcemy się rozwijać. Chcemy żyć inaczej. Mamy odwagę sięgać po więcej. A stabilizacja w pracy nie jest najważniejsza.

Żyjemy długo i długo pracujemy. W ciągu życia zmie­­niamy nie tylko stanowiska czy miejsca zatru­d­nienia. Zmieniamy też całkowicie branże. I sposoby na życie.


Poszukiwania


Zwykle jesteśmy bardzo młodzi, za...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI