W ogromnej liczbie zadań, ale także rozpraszaczy, i przy nadmiarze różnych bodźców nie jest niczym zaskakującym, że stan „mam zrobione – mogę odpocząć” jest dla wielu z nas zjawiskiem dosyć rzadkim. Cała idea wiecznej zajętości, podkreślania tego statusu, tak naprawdę blokuje pozwalanie sobie na robienie pauzy. Czy rzeczywiście przez cały dzień nie masz możliwości na zrobienie przerwy? Na zatrzymanie, zobaczenie, usłyszenie. Przecież powiedzenie: „Nie mam czasu na nic” jest tak samo (nie)prawdziwe, jak: „Mam czas na wszystko”.
Jeśli należysz do tych osób, które naprawdę rzadko (a może wcale) nie dają sobie prawa do nicnierobienia, to dobra wiadomość jest taka, że można się tego nauczyć, a korzyści – choćby lepszy nastrój, większa koncentracja i kreatywność – zauważysz bardzo szybko. Proponuję kilka możliwości do wyboru na początek, ale tak na co dzień polecam je wszystkie.
Pierwsza z nich to po prostu zatrzymanie.
- Stań, usiądź albo się połóż i w kilkuminutowej pauzie bez telefonu, laptopa, telewizora sprawdź,...