Po raz pierwszy mocno doświadczyłam syndromu oszusta w 2012 roku. Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł na projekt, który był połączeniem wszystkiego, co kocham – psychologii, coachingu, pracy ze zwierzętami po przejściach. Dwa lata. Tyle czasu zajęło mi podjęcie decyzji o podzieleniu się tym pomysłem ze światem. Dwa lata. W mojej głowie odzywały się dwa głosy: „Za kogo Ty się uważasz” oraz „Wszyscy odkryją, że nie wiesz, co robisz”. Ja nie tylko czułam się jak oszustka, ja wierzyłam, że jestem oszustką i brakowało mi wiary w siebie. Ponieważ projekt był nowatorski, nikt inny w naszym kraju tego nie robił – to dodatkowo potęgowało moje obawy. Syndrom oszusta dochodził do głosu coraz mocniej i silniej, zniewalając i umniejszając mnie samą. „Jestem oszustką” – tak brzmiała historia, którą sobie opowiadałam. I tak brzmią historie, które słyszę prawie każdego dnia w mojej pracy zawodowej.
Czym jest syndrom oszusta?
Syndrom oszusta (imposter syndrome) zdecydowanie częściej dotyka kobiet. To przekonanie, które możemy osadzić na dwóch filarach. Pierwszy jest związany z poczuciem niewystarczalności: „Nie jesteśmy tak zdolne, tak odważne, tak mądre, tak kreatywne, tak kompetentne (tutaj możesz dopisać swoje własne krytyczne głosy), jak innym się wydaje”. Drugi filar związany jest z lękiem, że ktoś wcześniej czy później odkryje prawdę i nas zdemaskuje: „Przecież udajemy, nie powinno nas tu być, nic nie wiemy”. Syndrom oszusta to bezzasadna niepewność siebie, bo te historie o sobie samych nie są poparte żadnymi dowodami, ale wierzymy w nie bezgranicznie.
Po raz pierwszy ten termin pojawił się w 1978 r. w pracy badawczej psycholożek klinicznych Pauline R. Clance i Suzanne A. Imes. Zaobserwowały one u badanych kobiet liczne obawy odnośnie do ich własnych kompetencji, zdolności czy szans na sukces. Te wątpliwości pojawiały się bez względu na stopień naukowy, wynagrodzenie, osiągnięcia, nagrody czy rozpoznawalność w środowisku. Również niedoświadczanie wewnętrznego poczucia sukcesu okazało się niezależne od stanowiska, kompetencji i osiągnięć.
Chcę to bardzo mocno podkreślić: syndrom oszusta dotyka nie tylko kobiety, zmagają się z nim również mężczyźni. Presja na bycie silnym i jednocześnie lęk przed uznaniem przez innych za słabego skutecznie powstrzymują mężczyzn przed mówieniem o swoich zmaganiach. Co więcej, badania pokazują, że 70% ludzi przynajmniej raz doświadczyło syndromu oszusta, więc jest on zjawiskiem powszechnym.
Możemy doświadczać go okazjonalnie, głównie w związku z jakąś sytuacją, która wymusza wyjście poza to, co dobrze nam znane i komfortowe (np. przemówienie publiczne, rozmowa z partnerem), lub chronicznie – we wszystkich obszarach życia. Różne też bywa natężenie zmagań z syndromem oszusta – od stosunkowo niewielkiego, gdy martwimy się, czy staniemy na wysokości zadania, po obezwładniający lęk przed odkryciem rzekomej „prawdy o mnie”.
Syndrom oszusta doprowadza do chronicznego wątpienia w siebie, lęku i wstydu, utrudnia cieszenie się życiem, bycie „tu i teraz”. Może dotknąć na dowolnym etapie życia. Może objąć konkretny obszar naszej codzienności lub pojawiać się w specyficznych sytuacjach. Powstrzymuje przed uwierzeniem w siebie. Nie zmniejszają go kolejne osiągnięcia – przeciwnie, staje się coraz intensywniejszy.
Osoby, które doświadczają syndromu oszusta, wierzą, że nie są warte odnoszonych sukcesów, bo brakuje im wiedzy, kompetencji, zdolności. Fałszywie też oceniają swoje emocje, bowiem traktują je jako dowód na ich rzekome braki. Zmagając się z syndromem oszust...